Trzy cytryny (Węgierska bajka)

Był sobie kiedyś stary król, który miał jedynego syna. Syna tego pewnego dnia wezwał przed siebie i przemówił do niego tak: „Synu mój, widzisz, że moja głowa stała się biała; Niedługo zamknę oczy i jeszcze nie wiem, w jakim stanie cię opuszczę . Weź żonę, mój synu! Pozwól mi pobłogosławić cię w odpowiednim czasie, zanim zamknę oczy”. Syn nie odpowiedział, ale zamyślił się; chętnie z całego serca spełniłby życzenie ojca, ale nie było dziewczyny, w której jego serce mogłoby się rozkoszować .

Dawno, dawno temu, kiedy siedział w ogrodzie i zastanawiał się , co robić, nagle pojawiła się przed nim stara kobieta – tam, gdzie przyszła, tam przyszła .

Idź na szklane wzgórze, zerwij trzy cytryny, a będziesz miał żonę, w której twoje serce będzie się radować” – powiedziała i tak jak się pojawiła, zniknęła . Jak jasny błysk te słowa przeszyły duszę księcia. W tym momencie postanowił, cokolwiek by się stało, poszukać szklanego wzgórza i zerwać trzy cytryny. Ujawnił ojcu swoją determinację, a ojciec dał mu na drogę konia, broń i zbroję oraz ojcowskie błogosławieństwo .

Przez porośnięte lasami góry, przez pustynne równiny szedł nasz książę w swej pielgrzymce, przez bardzo, bardzo długą drogę; ale nic nie było widać , nic nie było słychać o szklanym wzgórzu i trzech cytrynach . Pewnego razu, całkiem zmęczony długą podróżą, rzucił się w chłodny cień szerokiej lipy. Gdy rzucał się na ziemię, miecz ojca, który nosił u boku, uderzył o ziemię, a tuzin kruków zaczęło rechotać na czubku drzewa . Przestraszone szczękiem miecza wzniosły się na skrzydłach i wzbiły w powietrze nad wyniosłym drzewem. "Brzeg! do tej pory nie widziałemżywa istota przez długi czas – powiedział do siebie książę, podrywając się z ziemi. „Pójdę w kierunku, w którym poleciały kruki, może odsłoni mi się jakaś nadzieja”.

Szedł dalej – szedł na nowo przez całe trzy dni i trzy noce, aż wreszcie z daleka ukazał mu się wyniosły zamek . "Chwała Bogu! W każdym razie przyjdę teraz do ludzi – zawołał i poszedł dalej.

Zamek był z czystego ołowiu; Wokół niego przeleciało dwanaście kruków, a przed nim stała stara kobieta – to była Jezibaba – oparta na długiej ołowianej lasce . „Ach, mój synu! dokąd przyszedłeś? Tu nie widać ani ptaka, ani owada , a tym bardziej człowieka” – powiedział Jezibaba do księcia. „Uciekajcie, jeśli życie jest wam drogie; bo jeśli mój syn przyjdzie, pożre cię”. „Ach! nie tak, stara matko, nie tak!” błagał księcia. – Przyszedłem do ciebie po radę , czy nie możesz dać mi informacji o szklanym wzgórzu i trzech cytrynach . „Nigdy nie słyszałem o szklanym wzgórzu; ale zostań! kiedy mój syn wróci do domu, może będzie mógł udzielić ci informacji.Ale teraz trochę cię ukryję; schowasz się pod miotłą i czekasz w ukryciu, aż cię zawołam ”.

Góry odbiły się echem, zamek się zatrząsł, a Jezibaba szepnęła księciu, że nadchodzi jej syn . „Fu! och! jest zapach ludzkiego mięsa; Zjem to!” krzyknął syn Jezibaby jeszcze w drzwiach i walił wielką ołowianą maczugą po ziemi, tak że cały zamek zatrząsł się . „Ach, nie tak, mój synu, nie tak!” powiedział Jezibaba, uspokajając go. „Przyszedł przystojny młodzieniec, który chce z tobą coś poradzić”. „Cóż, jeśli chce się ze mną skonsultować, niech tu przyjdzie”. „Tak, rzeczywiście, mój synu, on przyjdzie , ale tylko pod warunkiem, że obiecasz mu nic nie zrobić”. „Cóż, nic mu nie zrobię, tylko niech przyjdzie”.

Książę drżał jak osika pod miotłą, bo przez gałązki widział przed sobą ogra, do którego kolan nie sięgnął . Na szczęście jego życie było strzeżone, gdy Jezibaba kazała mu wyjść spod miotły. „Cóż, żuku, dlaczego się boisz?” krzyknął olbrzym.

„Skąd jesteś? Co chcesz?" "Czego chcę?" odparł książę. „Od dawna wędruję po tych górach i nie mogę” znaleźć tego, czego szukam. Teraz przyszedłem zapytać, czy nie możesz podać mi informacji o szklanym wzgórzu i trzech cytrynach. Syn Jezibaby zmarszczył czoło, ale po chwili powiedział nieco łagodniejszym głosem: „Nic tu nie widać ze szklanego wzgórza; ale idź do mojego brata w srebrnym zamku, może on będzie mógł ci coś powiedzieć. Ale zostań, nie pozwolę ci odejść głodny. Mamo, tu z kluskami!” Stara Jezibaba postawiła na stole duże naczynie, a jej gigantyczny syn usiadł na nim. “Chodź i jedz!” krzyknął do księcia. Książę wziął pierwszy knedle i zaczął jeść, ale złamały mu się dwa zęby, bo były to knedle z ołowiu. „Cóż, dlaczego nie jesz? może ich nie lubisz?” zapytał syn Jezibaby. Tak, są dobre; ale ja nie chcę teraz. Cóż, jeśli nie chcesz teraz czegoś takiego, weź trochę do kieszeni i idź swoją drogą. Dobry książę – nieprawdaż, nie – musiał włożyć do kieszeni trochę ołowianych klusek. Następnie pożegnał się i poszedł dalej.

Szedł dalej i szedł przez całe trzy dni i trzy noce, a im dalej szedł, tym głębiej wędrował w gęsto zalesiony i ponury łańcuch gór . Przed nim było spustoszone, za nim spustoszone; nie było ani jednego żywego stworzenia . Zmęczony długą podróżą rzucił się na ziemię. Brzęk jego srebrnego miecza rozszedł się daleko i szeroko. Nad nim dwadzieścia cztery kruki, przestraszone szczęknięciem jego miecza, zaczęły rechotać i wznosząc się na skrzydłach, wzbiły się w powietrze . „Dobry znak!” zawołał książę. „Pójdę w kierunku, w którym odleciały ptaki”.

I szedł dalej w tamtym kierunku, szedł tak szybko, jak tylko mogły go unieść nogi, aż nagle ukazał mu się wyniosły zamek ! Nadal był daleko od zamku, a jego mury już błyszczały w jego oczach, gdyż zamek był z czystego srebra. Przed zamkiem stała zgarbiona ze starości stara kobieta, oparta o długą srebrną laskę, a to była Jezibaba. „Ach, mój synu! Jak to się stało, że tu przyjechałeś? Tu nie ma ani ptaka, ani owada, a tym bardziej człowieka!” zawołał Jezibaba do księcia; „Jeśli życie jest ci drogie, uciekaj, bo jeśli mój syn przyjdzie, pożre cię!” „Nie, stara matko, prawie mnie nie zje. Przynoszę mu pozdrowienie od jego brata z ołowianego zamku.

Cóż, jeśli przyniesiesz pozdrowienie z ołowianego zamku, to przyjdź do salonu, mój synu, i powiedz mi, czego szukasz. „Czego szukam, stara matko? Od bardzo dawna szukałem szklanego wzgórza i trzech cytryn i nie mogę ich znaleźć; teraz przyszedłem zapytać, czy nie możesz udzielić mi informacji na ich temat ”. „Nic nie wiem o szklanym wzgórzu; ale zostań! kiedy przyjdzie mój syn, może będzie w stanie udzielić ci informacji. Schowaj się pod łóżkiem i nie dawaj się poznać, chyba że do ciebie zadzwonię.

Góry rozbrzmiały potężnym głosem, zamek zatrząsł się, a książę wiedział, że syn Jezibaby wraca do domu . „Fu! och! czuć zapach ludzkiego mięsa; Zjem to!” ryknął straszliwy ogr już w drzwiach i walił srebrną maczugą po ziemi, tak że cały zamek zatrząsł się . „Ach! nie tak, mój synu, nie tak; ale przybył przystojny młodzieniec i przyniósł ci pozdrowienie od twojego brata z ołowianego zamku. „No cóż, jeśli był u mego brata i jeśli mu nic nie zrobił, niech się też nie boi mnie; niech wyjdzie”. Książę wyskoczył spod łóżka i podszedł do niego, patrząc obok niego, jakby ustawił się pod bardzo wysoką sosną. „Cóż, żuku, byłeś u mojego brata?” „Zaprawdę, mam; a tu mam jeszcze pierogi, które dał mi na drogę.” „Cóż, wierzę ci; teraz powiedz mi, czego chcesz. "Czego chcę? Przyszedłem zapytać, czy nie możesz podać mi informacji o szklanym wzgórzu lub trzech cytrynach. "Brzeg! Słyszałem o tym wcześniej , ale nie wiem, jak cię pokierować. Tymczasem wiesz co? Idź do mojego brata w złotym zamku, on cię pokieruje. Ale zostań, nie pozwolę ci odejść głodny. Mamo, tu z kluskami!” Jezibaba przyniosła knedle na dużym srebrnym naczyniu i położyła je na stole. "Jeść!" krzyknął jej syn. Książę widząc, że to srebrne knedle, powiedział, że „nie chce tylko jeśćpotem, ale zabrałby trochę na swoją podróż, gdyby mu je dał . „Weź tyle, ile chcesz i pozdrów mojego brata i ciotkę”. Książę wziął pierogi, uprzejmie podziękował i poszedł dalej.

Minęły już trzy dni, odkąd opuścił srebrny zamek, wędrując nieustannie przez gęsto zalesione góry, nie wiedząc, w którą stronę iść, czy w prawo, czy w lewo . Zmęczony rzucił się pod rozłożysty buk, żeby odetchnąć. Jego miecz na srebrnym grzbiecie brzęknął o ziemię, a dźwięk rozprzestrzenił się daleko i szeroko. „Krr, krr, krr!” zaskrzeczał stado kruków nad podróżnikiem, przestraszony szczęknięciem jego miecza, i wzleciał w powietrze. "Chwała Bogu! złoty zamek już nie daleko – zawołał książę i zachęcony, ruszył dalej w kierunku, w którym kruki wskazały mu drogę. Ledwiegdyby wyszedł z doliny na małe wzgórze, gdy ujrzał piękną i szeroką łąkę, a na jej środku stał złoty zamek, jakby patrzył w słońce; a przed bramą zamku stała stara pochylona Jezibaba, oparta o złotą laskę „Ach ! mój syn! czego tu szukasz?” zawołała do księcia. „Tu nie widać ani ptaka, ani owada , a tym bardziej człowieka! Jeśli twoje życie jest ci drogie, uciekaj, bo jeśli mój syn przyjdzie, pożre cię!” Nie, stara matko, prawie mnie nie zje – odparł. „Przynoszę mu pozdrowienie od jego brata ze srebrnego zamku”. „Cóż, jeśli przyniesiesz mu pozdrowienie ze srebrnego zamku, wejdź do salonu i powiedz mi, co cię do nas sprowadziło”. „Co mnie do ciebie sprowadziło, stara matko?Od dawna wędruję po tym paśmie górskim i nie udało mi się dowiedzieć, gdzie jest szklane wzgórze i trzy cytryny . Zostałem skierowany do ciebie, bo być może będziesz w stanie udzielić mi informacji na ten temat. „Gdzie jest szklane wzgórze? Nie mogę ci tego powiedzieć; ale zostań! kiedy mój syn przyjdzie, doradzi ci, którą drogą masz iść i co masz zrobić. Schowaj się pod stołem i zostań tam, aż cię zawołam.

Góry rozbrzmiały echem, zamek zatrząsł się, a syn Jezibaby wszedł do salonu. "Kieszonka na zegarek! och! czuć zapach ludzkiego mięsa; Zjem to!” krzyknął jeszcze w drzwiach i walił złotą maczugą w ziemię, tak że cały zamek zatrząsł się . „Delikatnie synu, delikatnie !” powiedział Jezibaba, uspokajając go; „Przychodzi przystojny młodzieniec, który przynosi ci pozdrowienie od twojego brata w srebrnym zamku . Jeśli nic mu nie zrobisz, natychmiast go zawołam. „Cóż, jeśli mój brat nic mu nie zrobił, ja też mu ​​nic nie zrobię”. Książę wyszedł spod stołu i stanął obok niego, wyglądając w porównaniu z nim, jakby ustawił…się obok wyniosłej wieży i pokazał mu srebrne knedle na znak, że naprawdę był w srebrnym zamku .

„No, powiedz mi, żuku, czego chcesz!” krzyknął potworny ogr; „Jeśli mogę ci doradzić, doradzę ci; nie bój się!” Wtedy książę wyjaśnił mu cel swojej długiej podróży i błagał, aby…

Zostaw komentarz!

Komentarz zostanie opublikowany po weryfikacji

Możesz zalogować się za pomocą swojej nazwy użytkownika lub zarejestrować się na stronie.